Wrzesień za nami. Za nami też pierwsze przeziębienie. W czasach kiedy przychodnie nie przyjmują, bo możesz być chory, poradziliśmy sobie z tym sprawnie i smacznie. Mały Książę z małymi sukcesami i małymi porażkami musi sobie radzić i to sam. Z sukcesami, jak to było do przewidzenia, radzi sobie śpiewająco. Z porazkami radzi sobie źle …, a raczej nie radzi sobie. Pocieszam się, że wyrośnie z tego. Obym tylko tego dożyła;)). Licznik też mi się przesunął i pasowałoby zrobić jakiś przegląd. Na razie inwestuję w uzębienie;). I chociaż darowanej, a może wybranej żonie, w zęby się nie zagląda, jako że lubię jeść, trzeba było wybrać się do dentystki. No i jesień…, tylko liczę jeszcze na taką piękną, złotą. Mam nadzieję się doczekać. Dzisiaj spałam na stojąco. Kawa nigdy na mnie jakoś szczególnie nie działała, tym razem też nie było wyjątku.
Wrześniowo.
Opublikowano