Nie mam, nie posiadam na stanie, ani w zapasach gdzieś zachomikowane. Wykończyło mnie to chorowanie Małego Księcia. Dzisiaj wyszliśmy na ten spacer zalecany przez lekarza, okazało się jak jestem wykończona fizycznie, co też przełożyło się na psychikę, albo na odwrót. Może najpierw byłam zmęczona psychicznie, a potem fizycznie, w każdym razie moja fizyczność i psychiczność brzmią jednym głosem. Problem urasta do miary katastrofy. Łzy lecą samoistnie. Frustracja przemawia przeze mnie i to przemawia krzykiem. Dołuje, przygnębia, ściąga mnie w dół. Najlepiej byłoby się poddać właśnie teraz, ale już tyle razy się poddawałam, wolałabym nie powielać w nieskończoność tych samych błędów. Boję się, jestem czasami wręcz przerażona, a problemy tylko się nawarstwiają. Jeden problem na raz-mówią-tylko nie wiem od jakiego zacząć, skoro w dużej części nie mam na nie rozwiązań. Nie do wyobrażenia dla mnie jest, że to tylko stan przejściowy i że np. latem będę się wygrzewać w słońcu Chorwacji. Ta perspektywa też mnie nie ratuje. Jestem tutaj i teraz, i muszę sobie jakoś z tym burdelem poradzić. Mały Książę przyzwyczajony przez miesiąc przebywać ze mną w domu dokłada jeszcze bardziej do mojej frustracji, bo nie jestem w stanie obecnego zmęczenia na tyle się skoncentrować żeby zadziałać w mojej sprawie z przerywnikami co 5minut „mamo”, „kocham Cię mamo”, „przytulaska poproszę”, „mamo chodź ze mną obejrzeć bajkę”. Myśli swoich nie słyszę w tym jego szczebiotaniu. Cieszę się okrutnie, że już ma więcej sił i energii mu przybyło. Jakby współgrało to z moimi siłami i energią byłabym zachwycona. Tak jestem sfrustrowana i wymęczona. Jutro jadą do teściów i zostaną do niedzieli. Jakoś może poskładam się i ogarnę.
Nie mam sił.
Opublikowano
Tak, dziękuję bardzo. Wygląda trochę/znacznie lepiej. Wyszliśmy z chorób, a to już więcej niż połowa sukcesu:)
PolubieniePolubienie