Wywołałam.

Skarżyłam się na lenistwo, na obijanie się o swoje własne „nie chce mi się”. To wywołałam wilka z lasu. Tylko, że to nie wilk, to jeszcze gorzej. Jedna z najtrudniejszych chwil do przeżycia w domu. Mąż mi zachorował. Nie jest tak tragicznie jak to w tych dowcipach o chorych, umierających mężczyznach przy temperaturze 36,7. Za to Mały Książę wykazuje bardzo niepokojące skłonności właśnie do takiej postawy. Mam nadzieję, że jak dorośnie to wyrośnie z tego. Zaczęło się od męża, przetoczyło na Małego Księcia, a mały Książę przy okazji dnia babci i dziadka, jak na wzorowego wnuczka przystało, podzielił się ze wszystkim czym miał z babcią i dziadkiem. Ostatnimi czasy nawiedzała nas bratanica w week, ale w takim stanie stężenia zarazków w domu, na pewno nie będziemy jej gościć. I takim to sposobem na horyzoncie czuwających, ludzi od podawania, przytulania, głaskania, donoszenia, wycierania, przecierania i wszelkiej różnej maści -ania, zostałam się ja jedna. Nie mam czasu na chorowanie, rozważę tę opcję jak już moi mężczyźni wrócą do stanu używalności. Na razie dnie i niestety noce też, jestem dyżurną pielęgniarką. Idę napić się następnej kawy (nie wiem która to już), żeby być bardziej zdatną do przeżycia.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s