Od paru dni pławię się w towarzystwie Małego Księcia. Przytulam, buziakuję i jeszcze raz przytulam. Potrzebuję tego teraz bardziej niż on sam. Spirala nienawiści, dyskryminacji, zawiści, nietolerancji i innych pokrewnych temu uczuć wyciąga ze mnie siły, nadzieję i wiarę. Wiarę w ludzkość. Nadzieję znajduję w najbliższych. Od nich i dla nich czerpię siłę. Zacieśniam nasz własny krąg rodzinny, uszczelniam i chronię. Nie podejrzewałam nawet, że w ludziach takie siły zła drzemią i wyrywają się niekontrolowane by kąsać każdego kto się nawinie pod zęby, oczy i ręce. Nie chcę kręcić się w tym świecie, bo on oszalał. Wysiadam. Wolę przytulić się szczelnie do mojej rodziny i nie dopuszczać zarazy świata w nasze progi.